Spokojny sen niemowlaka i... rodziców, czyli komfort ważna sprawa.

Oli w obiektywie http://www.muarta.pl/

Będąc w ciąży naczytałam się o SIDS (Sudden Infant Death Syndrome) czyli nagłej śmierci łóżeczkowej, która odpowiada za spory procent śmierci niemowląt (dokładnie nie napiszę jaki bo różne źródła podają różne dane statystyczne). Faktem jednak jest to,  że zdarza się ona dość często pomimo uważania i sprawdzania czy maleństwo oddycha.

Są różne sposoby na to aby zminimalizować takie przypadki.

Najprostsze z nich to układanie dziecka do snu na plecach, utrzymywanie odpowiedniej temperatury w pokoju (nie przegrzewanie malucha) czy spanie we własnym wygodnym łóżeczku a nie z rodzicami (chociaż tu opinie są sprzeczne).

Jeżeli chodzi o spanie w łóżeczku to zaleca się aby dziecko nic w nim nie miało nawet kocyka, a zamiast tego spało z śpiworkach. U nas śpiworki średnio się sprawdziły. Przez pierwszy miesiąc owszem Oli spała w śpiworkach ale potem gdy zaczęła się więcej ruszać, już nie chciała. Mało tego, dostaliśmy ochrzan od ortopedy na badaniu USG bioderek ponieważ miała nie do końca wykształcone stawy biodrowe, a żeby pieluszkowanie przyniosło efekty zostało nam to zabronione. Chcąc nie chcąc zaczęliśmy ją przykrywać kocykiem.

Kolejną „kością niezgody” wśród rodziców i lekarzy są ochraniacze do łóżeczek. Korzystaliśmy przez około 5 miesięcy, ALE ściągnęliśmy jak tylko Oliwia się w nie zaplątała. Wiem że nie zawsze się to zdarza,  a że Niunia jest kombinatorką to bardzo wcześnie zaczęła się obracać na plecach wokół własnej osi i ZAWSZE ale to ZAWSZE zamiast leżeć wzdłuż łóżeczka jak ją położyliśmy, to ona leżała w poprzek i przy okazji jakimś cudem zaciągnęła sobie je na głowę. Jak? Tylko jak ja się pytam? Były powiązane, wciśnięte między materacyk a szczebelki a ta nasza AGENTKA włożyła głowę POD ochraniacze i zaciągnęła je aż na szyję. Efekt? Definitywny koniec ochraniaczy.

NASZ SPOSÓB NA NASZ SEN 😴 

NAJLEPSZYM według nas sposobem jest zakup monitora oddechu. Jest to dość kosztowna INWESTYCJA, bo jest to koszt około 400 zł, ALE uwierzcie mi że spokoju i poczucia bezpieczeństwa jaki nam to gwarantuje nie da się opisać, bo nie mogę napisać że nie da się kupić bo można.

Czytając mnóstwo materiałów na ten temat w końcu zdecydowaliśmy i wybraliśmy certyfikowany monitor oddechu jakim jest to BABY SENSE 5.




Jego działanie jest bardzo proste. Dwie okrągłe płytki umieszcza się pod materacem w łóżeczku i włączasz przycisk gdy już maluch leży w środku. W momencie kiedy przestaje oddychać po 15 sekundach włącza się takie „pikanie” a po kolejnych 5 sekundach zaczyna wyć głośny alarm. Jest to o tyle dobre, że gdyby naprawdę coś się stało to masz czas żeby udzielić pomocy. Zauważyliśmy również, że niebieska dioda miga w rytm oddechów Oliwii, więc w nocy widać że wszystko jest ok.

Niejednokrotnie testowaliśmy jego działanie zabierając Niunię celowo z łóżeczka a jeszcze częściej robiliśmy to przypadkiem (zwłaszcza nocą) bo zapominaliśmy wcisnąć przycisk. Zapamiętanie tej prostej czynności zajęło nam około... 3 miesięcy... Masakra z tą naszą sklerozą.

Jednak żeby nie było że jest to aż tak genialne to zdarzyły się dwie sytuacje podczas których urządzenie zawiodło.

Pierwsza z takich sytuacji miała miejsce gdy w łóżeczku była włączona i kręciła się karuzela,a zdejmując Oliwię z łóżeczka jak zwykle zapomniałam wyłączyć monitor. Karmiąc ją zauważyłam że dioda nadal miga i zdziwiłam się, że tak się stało. W końcu doszliśmy do tego że przez ruch karuzeli monitor jednak wyczuwa ruch i nie działa wtedy.

Kolejny raz w nocy, jeszcze nie spaliśmy i nagle zaczął wyć. Jak poparzeni wyskoczyliśmy z łóżka i... jakie było jej zdziwienie gdy nas zobaczyła. My prawie o zawał przyprawieni a ona się śmieje do nas jakby nigdy nic.
Jak się okazało nasze dziecko tak kombinowało, że zasnęła pomiędzy sensorami. 

Na szczęście to był tylko fałszywy alarm ale lepiej taki niż prawdziwy.

Monitor wzięliśmy również do szpitala podczas choroby Oliwii, więc został przetestowany w szpitalnych warunkach i również zadziałał (oczywiście przez naszą sklerozę) o czym dowiedział się nie jednokrotnie cały oddział.

Podsumowując, jest to przedmiot bez którego w tym pierwszych miesiącach życia dziecka nie wyobrażamy sobie życia. Działa kojąco na nasze nerwy i możemy spać spokojnie.



Komentarze

Popularne posty