Wspomnienie o Draco. Ostatnie pożegnanie
Dzisiaj mijają 3 miesiące od śmierci mojego ukochanego kota Draco... Właśnie sobie to uświadomiłam bo z jakiegoś powodu nie mogłam zasnąć... Ciężko mi o tym pisać bo nie potrafię się z tym faktem pogodzić. Może przelewając te wszystkie myśli na słowa uda mi się z tym oswoić.
Jako typowa "psiara" nie spodziewałam się takiego stanu moich emocji. Całe życie z psami. Zero kotów. A ten jeden skradł mi serce.
Uratowałam go, dzięki mojej siostrze która go wypatrzyla na środku głównej drogi, jej chłopak się zatrzymał a ja jak wariatka pobiegłam środkiem ruchliwej ulicy pomóc temu maluchowi. Miał ledwie 3 tygodnie i nie mając doświadczenia z kotami postanowiłam mu pomóc.
Oczywiście po kilku dniach zapadła decyzja Draco zostaje że mną i z Larą.
To była wtedy najlepsza decyzja w życiu. A wychowując się z moim psem traktował ją jak mamę. Każdy kto widział ich relacje się rozczulał.
Może przez to że słyszał komendy wydawane Larze nauczył się przychodzić na zawołanie oraz innych sztuczek. Rozkochał w sobie też Larę która jako jemu jednemu pozwalała zbliżać się a nawet jeść z jej miski co często czynił. Osoby znające mojego psa wiedzą jaki to żarłok i warczy wtedy. Ale nie na niego...
Zawsze wiedział kiedy ma przyjść pocieszyć, przytulić się, rozbawić mnie gdy tego potrzebowałam.. A jednocześnie strzelał focha jak mnie nie było kilka dni a po powrocie to on chodził obrażony kilka dni.
Miał też swoje humorki i nieźle dawał popalić. Nie był kotem perfekcyjnym, bez wad. Ale w całej tej swojej upartości, nieperfekcyjności czy też złośliwości był KOTEM IDEALNYM.
Wszyscy mi mówili że koty długo żyją, nawet 15-18 lat... I chyba przez to że wierzyłam w to że ON JEDEN zostanie że mną najdłużej że wszystkich moich futrzaków, nie mogę się z tym pogodzić.
Nie daje mi spokoju również to że weterynarz, uśpił go bez mojej wiedzy... Bez możliwości pożegnania się z nim... Zobaczenia i przytulenia go po raz ostatni.. Z jednej strony rozumiem że dostał objawów neurologicznych cokolwiek to znaczy i domyślam się że cierpiał ale tak strasznie się z tym czuję... Tak strasznie mi go brakuje... Ciągle mam w głowie myśl że może jednak nie zrobiłam wszystkiego żeby go uratować ponownie...
Draco, Draculonie mój byłeś tym jedynym i żaden inny kot nie jest godzien cię zastąpić...
Żegnaj kotuniu.
Jako typowa "psiara" nie spodziewałam się takiego stanu moich emocji. Całe życie z psami. Zero kotów. A ten jeden skradł mi serce.
Uratowałam go, dzięki mojej siostrze która go wypatrzyla na środku głównej drogi, jej chłopak się zatrzymał a ja jak wariatka pobiegłam środkiem ruchliwej ulicy pomóc temu maluchowi. Miał ledwie 3 tygodnie i nie mając doświadczenia z kotami postanowiłam mu pomóc.
Oczywiście po kilku dniach zapadła decyzja Draco zostaje że mną i z Larą.
To była wtedy najlepsza decyzja w życiu. A wychowując się z moim psem traktował ją jak mamę. Każdy kto widział ich relacje się rozczulał.
Może przez to że słyszał komendy wydawane Larze nauczył się przychodzić na zawołanie oraz innych sztuczek. Rozkochał w sobie też Larę która jako jemu jednemu pozwalała zbliżać się a nawet jeść z jej miski co często czynił. Osoby znające mojego psa wiedzą jaki to żarłok i warczy wtedy. Ale nie na niego...
Zawsze wiedział kiedy ma przyjść pocieszyć, przytulić się, rozbawić mnie gdy tego potrzebowałam.. A jednocześnie strzelał focha jak mnie nie było kilka dni a po powrocie to on chodził obrażony kilka dni.
Miał też swoje humorki i nieźle dawał popalić. Nie był kotem perfekcyjnym, bez wad. Ale w całej tej swojej upartości, nieperfekcyjności czy też złośliwości był KOTEM IDEALNYM.
Wszyscy mi mówili że koty długo żyją, nawet 15-18 lat... I chyba przez to że wierzyłam w to że ON JEDEN zostanie że mną najdłużej że wszystkich moich futrzaków, nie mogę się z tym pogodzić.
Nie daje mi spokoju również to że weterynarz, uśpił go bez mojej wiedzy... Bez możliwości pożegnania się z nim... Zobaczenia i przytulenia go po raz ostatni.. Z jednej strony rozumiem że dostał objawów neurologicznych cokolwiek to znaczy i domyślam się że cierpiał ale tak strasznie się z tym czuję... Tak strasznie mi go brakuje... Ciągle mam w głowie myśl że może jednak nie zrobiłam wszystkiego żeby go uratować ponownie...
Draco, Draculonie mój byłeś tym jedynym i żaden inny kot nie jest godzien cię zastąpić...
Żegnaj kotuniu.
Komentarze
Prześlij komentarz